Mrs Fonfel
****************************************************************************
- Szybciej!!! Jak nie zdążymy,
to będziemy tu musieli siedzieć całą noc!!! – wrzeszczał tak głośno, na ile
pozwalał mu szaleńczy pęd. Nie zwracał uwagi na źdźbła trawy raz za razem
kaleczące jego nogi i na gałęzie zostawiające czerwone smugi na rękach. Chronił
tylko twarz, a ulewa skutecznie mu to utrudniała.
- Co?! Nic nie słyszę!!! – Mały John próbował dogonić brata. Było ciemno, a jedynym źródłem światła były coraz częściej pojawiające się błyskawice. Chłopiec nie był olbrzymem, więc chwasty zasłaniały mu widoczność, a momentami praktycznie w nich tonął. Wyraźnie nie podobała mu się cała sytuacja, a w jego głowie panował mętlik porównywalny do tego co działo się poza nią. Doskonale pamiętał o groźbach ojca i o tym, co działo się, kiedy ostatnio nie posłuchali jego poleceń.
- Co?! Nic nie słyszę!!! – Mały John próbował dogonić brata. Było ciemno, a jedynym źródłem światła były coraz częściej pojawiające się błyskawice. Chłopiec nie był olbrzymem, więc chwasty zasłaniały mu widoczność, a momentami praktycznie w nich tonął. Wyraźnie nie podobała mu się cała sytuacja, a w jego głowie panował mętlik porównywalny do tego co działo się poza nią. Doskonale pamiętał o groźbach ojca i o tym, co działo się, kiedy ostatnio nie posłuchali jego poleceń.
Burza rozszalała się na dobre w momencie, kiedy obaj
dotarli do mostu. Nurt rzeki na szczęście
nie był jeszcze na tyle silny by porwać starą, drewnianą konstrukcję ale
chcąc wrócić na czas do domu, bracia musieli się śpieszyć.
John dobiegł do końca polany chwilę przed tym, jak pobliskie drzewo upadło z hukiem na ziemię i mało co nie stanęło w ogniu.
- Mówiłem, że musisz biec szybciej! Inaczej nie mamy w ogóle po co wracać do domu! – chłopak był już wystarczająco zdenerwowany na swojego młodszego brata, mimo że dzieliły ich dwa kroki, nie potrafił opuścić głosu.
- Spokojnie Drake, z tatą zawsze można porozmawiać, a poza tym most jest nienaruszony. Jak dobrze pójdzie to wrócimy do domu przed czasem, a wtedy…
- Porozmawiać??!! Oszalałeś??!! Z nim nie da się rozmawiać!!! Wiecznie naburmuszony, upity kretyn!!! Nie pamiętasz co działo się ostatnim razem?! – w tym momencie zupełnie stracił panowanie nad sobą.
- Przesadzasz. Wcale nie było źle. Tylko nas upomniał..
- Upomniał Ciebie!!! Nie śmie podnieść ręki na biedne, małe dziecko, żeby nie podpaść Arieli!! Zawsze ci uchodzi na sucho, bo chowasz się pod jej spódnicą! Nie było cię tam, nie widziałeś dokąd mnie zawlókł, kiedy ty spałeś sobie wygodnie w łóżeczku… - tym razem wypowiedź Drake’a przerwał nagły trzask. Kiedy oboje spojrzeli w kierunku rzeki, zobaczyli jedynie jak wielki, drewniany pal oddala się od nich i znika za zasłoną lasu. Stali tak wpatrzeni przez długi czas, nim jeden z nich zdecydował się odezwać.
John dobiegł do końca polany chwilę przed tym, jak pobliskie drzewo upadło z hukiem na ziemię i mało co nie stanęło w ogniu.
- Mówiłem, że musisz biec szybciej! Inaczej nie mamy w ogóle po co wracać do domu! – chłopak był już wystarczająco zdenerwowany na swojego młodszego brata, mimo że dzieliły ich dwa kroki, nie potrafił opuścić głosu.
- Spokojnie Drake, z tatą zawsze można porozmawiać, a poza tym most jest nienaruszony. Jak dobrze pójdzie to wrócimy do domu przed czasem, a wtedy…
- Porozmawiać??!! Oszalałeś??!! Z nim nie da się rozmawiać!!! Wiecznie naburmuszony, upity kretyn!!! Nie pamiętasz co działo się ostatnim razem?! – w tym momencie zupełnie stracił panowanie nad sobą.
- Przesadzasz. Wcale nie było źle. Tylko nas upomniał..
- Upomniał Ciebie!!! Nie śmie podnieść ręki na biedne, małe dziecko, żeby nie podpaść Arieli!! Zawsze ci uchodzi na sucho, bo chowasz się pod jej spódnicą! Nie było cię tam, nie widziałeś dokąd mnie zawlókł, kiedy ty spałeś sobie wygodnie w łóżeczku… - tym razem wypowiedź Drake’a przerwał nagły trzask. Kiedy oboje spojrzeli w kierunku rzeki, zobaczyli jedynie jak wielki, drewniany pal oddala się od nich i znika za zasłoną lasu. Stali tak wpatrzeni przez długi czas, nim jeden z nich zdecydował się odezwać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz